czwartek, 20 lipca 2017

Co jest w mojej psiej nerce?!




Spacer z psem... przeciętnemu człowiekowi na taką przechadzkę wystarczy pies, obroża\szelki i smycz..., ale nie, nie kochani, my tu nie rozmawiamy o przeciętnych ludziach, tylko o psiarzach! A każdy psiarz na spacer zabiera ze sobą nerkę, czyli centrum psiego dowodzenia :P To stąd wywodzą się te wszystkie smaczki i to właśnie stąd nagle wyskakują najbardziej uwielbiane przez psy zabaweczki :D Jeśli jesteście ciekawi, co kryje się w mojej psiej nerce zapraszam do dalszego czytania, chociaż uprzedzam... nie będzie tu nic wyszukanego.




Moją ostatnio ulubioną nerką jest ta z biedronki - tania, a pojemna :) I jak na razie wytrzymała! Ma ona dwie komory - jedną małą i tą główną. W tej małej, przedniej zawsze trzymam smaki. Mam już tak od lat - niezależnie z jaką nerką akurat idę, mam taki nawyk, że smaki trzymam właśnie w tej kieszonce. Wiem, że niektórzy trzymają w osobnej, mniejszej saszetce w tej głównej komorze, ale ja nie mogę sobie tego wyobrazić :P 


Z racji tego, że moje psy kochają się bawić (no może oprócz Bru..., ale Bru w ogóle jest wyjątkowy xD) to zawsze w mojej nerce znajduje się co najmniej jedna zabawka - w przypadku Abi jest to zazwyczaj piłka i szarpak, a w przypadku Sary piłka na sznurku (np. liker). W końcu ganianie za piłeczką to najszybszy sposób na rozładowanie psiej energii :D Ponadto staram się różnie nagradzać psa, czy to za wykonanie jakiś sztuczek, czy za przywołanie, dlatego zabawka to u nas w skrócie must have :) 


Dobra, smaki i zabawki to podstawa, oprócz tego zawsze noszę telefon - nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać, a także często włączam sobie endomondo, żeby rejestrować nasze spacery :) Ale co tam się jeszcze kryje? Przede wszystkim woreczki na psie odchody - czasem mam całą rolkę w estetycznym etui, a czasem po prostu wrzucę do nerki woreczek\dwa - zależy od humoru, bo nie oszukujmy się - po psie jednak wypada sprzątać ;) Pod ręką (zwłaszcza jak idę właśnie z Abi) lubię mieć linkę 15m - pies wtedy może się wyszaleć, a ja nie muszę się  martwić, że gdzieś zwieje. Co prawda - przywołanie mamy dość ładne, ale dalej nie jest to odwołanie od wszystkiego - więc to takie moje zabezpieczenie "na wszelki". I przyszedł czas na ostatnią rzecz - gwizdek ultradźwiękowy. Używam go rzadko, na spokojnie mogłabym się bez niego obejść, ale mimo wszystko go noszę. Gdy któryś z psów trochę bardziej się oddali lub ma chwilę zawahania czy na pewno przyjść czy lepiej pobiec do psa - po prostu gwiżdżę :P Nie muszę się przynajmniej drzeć na całe osiedle, a w kilka sekund pies jest przy mnie :) 



I co? I to wszystko co mam w mojej nerce.. tak jak mówiłam nic nadzwyczajnego, ale sama lubię czytać takie posty u innych, więc stwierdziłam, że ja taki również napiszę :) Mam nadzieję, że treść Wam się spodobała. Piszcie na dole co macie w swoich nerkach, chętnie poczytam :)

Pozdrawiamy Power Team <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz